środa, 16 stycznia 2008

96

Zaniedbana przez MPK linia 96. Trasa kontrastowa. Raz jedziesz wypasionym autobusem, w relaksującym rytmie automatycznej skrzyni biegów [uwaga: można przespać swój przystanek]. Następnym razem pod Twoje zdumione nogi z ogromnym wysiłkiem wtacza się pojazd, który pamięta paliwo za złoty ileś.


Pewnego czarnego, mglistego poranka zaufałam MPK i radośnie stawiłam się przed czasem. Nadchodzi pora odjazdu, a tu nic, ani słychu ani dychu. Daję mu jeszcze szansę, patrząc zazdrośnie na kolejne odjeżdżające 3ki. Leniwie upływa 5 min. Nic. Szalona fala rozpędzonych osobówek mknie w kierunku centrum.

15 min. chłodem włazi w nogi. Z rozkładu MPK wynika, ze ma podjechać następny autobus. Magiczna piątka straconych minut. Daremnie poszukuję ogłoszenia o utrudnieniach w ruchu.

Wreszcie nadjeżdża majestatycznie...
Bus... którego unijna kariera dawno się skończyła.

Drzwi otwierają się z trudem. Obraz ludzika na ludziku zniechęca. Mam dość czekania. Wciskam się bezczelnie tyłem. Przylegam solidarnie.

Jedziemy. Na kolejnych przystankach pojedyńcze sztuki torują sobie drogę do wyjścia. W połowie drogi zaczyna być znośnie. Przystanek na Barlickiego. Elegancka, acz zirytowana pogniecionym paltem kobieta, rzuca:

- wysiada pan?!
- jeszcze nie, Droga Pani - mam dopiero 52 lata!

Wybuch śmiechu rozproszyl duszną atmosferę. Już nikt się nie przejmuje obcym oddechem na karku, mdlejącą ręką na plecach czy zgubioną rękawiczką pod nogami.