piątek, 20 lipca 2007

motyl

Na Śląsku imię Agnieszka nie oznaczało nic specjalnego.
W środkowej PL, która gościnnie przyjęła mnie w swoje progi,
to imię ma charyzmę. Nie dopytuję dlaczego.
Może kiedyś ktoś mi to wytłumaczy.

Odnalazłam piosenkę, która kojarzy mi się z Agnieszką.
Moją sąsiadką, zmarłą w 2003 roku na guza mózgu. Miała niecałe 30 lat.
Zostawiła po sobie życie. Dwie córki.
Pamięta o niej nadal małe śląskie miasteczko, dla którego jest źródłem ciepłych słów i pogodnego spojrzenia. Jej pełne miłości życie jest nadal inspiracją.

Dzięki niej moje życie nabrało rozpędu. Barwny motyl ciszą skrzydeł rozpostarł tęczę.



Wsłuchaj się w tekst piosenki:

Vattene amore, che siamo ancora in tempo.
- idz sobie, kochanie, bo jeszcze zdazymy
Credi di no? Spensierato stai contento.
- myslisz, ze nie? Beztroski jestes zadowolony
Vattene amore, che pace piu' non avro' vedrai.
- idz sobie, kochanie, bo spokoju nie zaznam, zobaczysz
Perderemo i sogni.
- stracimy marzenia
Credi di no? I treni e qualche ombrello pure il giornale leggeremo male,
- myslisz, ze nie?Pociagi i jakis parasol, nawet gazete bedziemy czytac nieuwaznie
caro vedrai, ci chiedermo come mai, il mondo sa tutto di noi.
- (moj)drogi zobaczysz, bedziemy siebie pytac dlaczego swiat wie wszystko o nas
Magari ti chiamero' trottolino amoroso e du du da da da,
- Moze cie bede nazywac ukochanym urwisem i du du da da da
E il tuo nome sara' il nome di ogni citta',
- I twoje imie bedzie nazwa kazdego miasta
Di un gattino anaffiato che miagolera',
- (imieniem)kazdego zmoczonego, miauczacego kociaka
Il tuo nome sara' su un cartellone che fa della pubblicita',
- twoje imie bedzie plakatem reklamowym
Sulla strada per me ed io col naso in su la testa ci sbattero',
- na ulicy, dla mnie a ja z zadartym nosem uderze w niego glowa
Sempre la', sempre tu, ancora un altro po', e poi ancora non lo so...
- zawsze tam, zawsze ty jeszcze przez jakis czas, a pozniej...tego nie wiem
Vattene amore, mio barbaro invasore,
- idz sobie kochanie, moj ty barbarzynski najezdzco
Credi di no? Sorridente truffatore.
- myslisz, ze nie? Usmiechniety oszuscie
Vattene un po' che pace piu' non avro',
- idz sobie troche, bo spokoju nie zaznam
Vedrai, vattene o saranno guai.
- zobaczysz, idz sobie, bo beda klopoty
I piccoli incidenti, caro vedrai, la stellare guerra che ne verra',
- drobne wypadki, moj drogi, zobaczysz jaka wojna gwiazd sie rozpeta
Il nostro amore sara' li' tra i monti e brillante cosi'.
- nasza milosc bedzie tam, miedzy wzgorzami taka blyszczaca
Ancora ti chiamro' trottolino amoroso e du du da da da,
- znowu cie nazwe ukochanym urwisem i du du...
E il tuo nome sara' il freddo e l'oscurita',
- twoje imie to bedzie chlod i ciemnosci
D'un gattone arruffato che mi grafiera'.
- nastroszony kocur, ktory mnie podrapie
Il tuo amore sara' un mese di siccita',
- twoje imie bedzie miesiacem suszy
Nel cielo non c'e' pioggia fresca per me ed io col naso in su,
- na niebie nie ma orzezwiajacego deszczu dla mnie, a ja z zadartym nosem
La testa ci perdero',
- strace glowe
Sempre la', Sempre tu,
- <zawsze tam, zawsze ty
Ancora un altro po' e poi ancora non lo so...
- jeszcze przez jakis czas a pozniej jeszcze tego nie wiem
Ancora ti chiamero' trottolino amoroso e du du da da da,
- jeszcze cie nazwe ukochanym urwisem i du du da da..
E il tuo nome sara' il nome di ogni citta',
- twoje imie bedzie w nazwie kazdego miasta
Di un gattino anaffiato che miagolera',
- kazdego zmoczonego, miauczacego kociaka
Il tuo nome sara' su un cartellone che fa della pubblicita',
- twoje imie bedzie plakatem reklamowym
Sulla strada per me ed io col naso in su la testa ci sbattero',
- na ulicy, dla mnie a ja z zadartym nosem, uderze w niego glowa
Sempre la', sempre tu, ancora un altro po', e poi ancora non lo so..
- zawsze tam, zawsze ty jeszcze przez chwile, a pozniej..tego nie wiem
Di di di di di, di di di di di di ...

p.s. trottolino - oznacza bardzo zywe dziecko, tutaj jako urwis

tłumaczenie: Joanna

środa, 18 lipca 2007

plaża, dzika plaża

Czas zamarł, ugotowany południowym słońcem. Moje szare komórki też, nawet nie chce mi się czyścić obiektywu z niekoniecznie chcianych odcisków palca.

W spalonej słońcem Łodzi, każde oczko wodne widzi stadko amatorów. Każda fontanna w mieście chłodzi niejedno rozgorączkowane ciało.

Manufaktura. Fontanny nie tylko dla oka. Rynek nie tylko dla piechura. Raj dla oczu. Spójrz tutaj.
Miejsce wyrwane z biednej polskiej rzeczywistości, która niemo gapi sie z drugiej strony ulicy. Nie ma Izraela Poznańskiego, który troszczył się o swoich pracowników.

Nastał dziki kapitalizm, jak dzika plaża. Sprytnie zresztą zorganizowany, przez tych, co rośli w socjalistycznym gnoju.


wtorek, 10 lipca 2007

nie lubię poniedziałków

Ten poniedziałek zaczął się o trzeciej nad ranem.
Obudziłam się ze świadomością portfela, który bezpiecznie spoczywał w kieszeni mojej kurtki.
Problem w tym, ze kurtka jakoś nie chciała wisieć w domu. Przeczesanie samochodu powiększyło panicznie moje pole widzenia, a i włos na głowie zaciekawił się stercząc bezczelnie.
Sms niczym GPS zlokalizował zgubę. Już o 6:30 kurtka znowu była moja.
Ciało odpadło z powrotem pod kołderkę. A portfel na półkę.

Kolejna atrakcja czekała mnie w Parku Rozrywkowym.
Jadę sobie telepiąc sakwami. Park prawie pusty z powodu wakacji i barowej pogody.
Mijam podśpiewującego rowerzystę. Gnam sobie znajomą ścieżką, a za plecami słyszę, że ktoś pędzi za mną na rowerze. Specjalnie mnie to nie zdziwiło, bo rywalizacja między rowerzystami jest hitem nie tylko tego sezonu. Człowiek dogonił mnie, wyrównał prędkość i wręczył mi czerwoną różę, po czym zadowolony szybko odjechał. Zaskoczenie rozpoznało mijanego wcześniej śpiewaka.
Mój pragmatyzm zapakował różę do sakwy i skierował mnie na główna ulicę.
Kątem oka widziałam, ze amant zatrzymuje się na skraju parku i wykonuje głęboki ukłon w moją stronę. Machnęłam niezdarnie na pożegnanie. A tempo mojej podróży zwiększyło sie dwukrotnie.

Jeszcze spotkanie z kominiarzem, od którego tradycyjnie "guzik" dostałam i delektując się ciepłym letnim dżdżem przepedałowałam poniedziałek. Niespodziankowy.

Pierwszy dzień tygodnia nielubiany przez wielu, u mnie wypada radośnie. Jest początkiem rozpędzających się myśli. Świeżość nowego tygodnia w tym dniu barwi zapał. Mit nielubianych poniedziałków odczarowany.