niedziela, 2 marca 2008

z zapomnianej księgi

OIOM UMYSŁU

Ty, który odwiedzasz [bo zdrowie jest w Tobie]
I który współczujesz dziś chorej osobie
Wiedz o tym: źle czynisz jeżeli to głosisz
Że ból i cierpienie ty też w sobie nosisz

Ta twoja obłuda dobrego sumienia
Nam ludziom „rozciętym” umniejsza cierpienia
A że jedną nogą byliśmy przy grobie
Z rozkoszą pławimy się w swojej chorobie

Bo krzyczy w nas dusza „niech cały świat widzi
Że my rozkrojeni to już inwalidzi...
Chirurdzy skalpelem szlachectwo nam dali
Żebyśmy o stanie swym twórczo gadali”

„...Że mam założone bajpasy, zastawki...
Pracować nie mogę. Me miejsce to ławki
Parkowe lub miejskie. Tam znajdę słuchaczy
Wśród których pierś cięta naprawdę coś znaczy

Okażę swe blizny, opiszę swe rany
I doznam zaszczytu, że będę słuchany
Przez ludzi podobnych, jak ja skaleczonych
Z lewymi rękami, obitych przez żony...

A, że się uczyłem mówienia trzy lata
I wiedzę ogólną mam obieżyświata
Opowiem ludzkości o swej sytuacji
Werbalny wkład wnosząc do cywilizacji... (sic)

A ty gościu drogi co tak mi współczujesz
Do nowej mej misji mnie wręcz motywujesz
Choć mnie nie pomożesz, bo sam klepiesz bidę
A mimo to w kraju chcesz mieć inwalidę

Czy pointę rozumiesz? - ty, który masz zdrowie!
Że chorym współczując – odczujesz na sobie
Ich ciężar boleści, złamanej psychiki,
I życia bez celu! A kraj nasz wciąż dziki

Bo starców ratując [ gdy świat szybko goni]
Rumaków krwi pełnej dziś Polska nie chroni
Dlatego tak rzadko przypadek się zdarza
Że chory w Toruniu ma swego lekarza

Że w Polsce – nie w Łodzi, gdzie słów jest bez liku
Jest pełno Zasłonek i eL. Wojtasików
Jaszewskich, Kośmidrów, Ostrowskich, Mussurów
Co mieli okazje by być w roli szczurów

I gdzieś na zachodzie rozwijać talenty
Mieć domy, kariery i spokój mieć święty
Bo w świecie dzisiejszym już są takie kraje
Że dają po dwakroć - gdy człowiek im daje

To co w nim najlepsze; - to talent i praca
Bo ona popycha, napędza, wzbogaca
Rujnując schematy starego porządku
Wnikając we wszystko, nie czyniąc wyjątku

W dwa wieki za morzem potęga powstała
A Polska? Sto recept na rozwój swój miała
Bo ten sie szamocze i ślepo wciąż szuka
Kto serce wyrywa miast mózgu – nieuka

Sto lat w Polsce rozwój swój miała ta nacja
Gdy w świecie, Europie ma głos technokracja
Nasz kraj wciąż uskrzydla Sejm pełen krzykaczy
Ze swymi pustkami. Czy sejm dziś coś znaczy?

A „nowi posłowie”? Od lat wciąż ci sami...
Co wniosą nowego? Są czegoś twórcami?
Drzyj Polsko gdy poseł twój mówi o miodzie
Gdy skończy kadencje – zostawi Cię w smrodzie

Zaś sąsiad co wojnę swą przegrał ze światem
I krwi nam utoczył – dziś siostrą nam, bratem
Od wieków w Polakach przekleństwo to siedzi
że za swych sąsiadów wciąż mają niedźwiedzi

Czy one pozwolą na wyskok orzełka
Co wzlata i skacze w słoiku jak pchełka
Przez szkło spoglądając – swój świat niby widzi
I my tak patrzymy – już pół inwalidzi

Dumnego Polaka nie kluje już w oczy
Że rządzi ten dureń co wyżej wyskoczy
Na wolny dowolny stojący gdzieś stołek
Czy ma on coś w mózgu, czy zwykły to kołek

Na polski dobrobyt sto recept nam daje
A Polska w ogonie Europy zostaje
Miażdżona kleszczami Zachodu i Wschodu
Mamiona jak mucha lep...ami bez miodu

Swój naród zubaża, majątek nasz traci
A swój tożsamością za Unię chce płacić
I tylko w „Mazurku” nasz kraj nie zaginie
Bo zintegrowana – się Polska rozpłynie

Ty, który to czytasz – zrób jedno – dla siebie
I zadbaj o przyszłość na ziemi, nie w niebie
A ten kto wypaple „Bóg, honor, ojczyzna”
Do polskiej głupoty publicznie się przyzna

Kto myśli poważnie – kolejność odwraca
Bo przyszłość buduje nauka i praca
Tam talent rozwijać się zawsze opłaci
Gdzie służyć oznacza być bratem wśród braci

A ten kto naprawdę szanuje swe wnuki
Dla dobra ojczyzny ich śle do nauki
I naród gdy mądry – na sto lat planuje...
... czy nadal się gościu nad nami litujesz...?

Witold S. l.57
W podziękowaniu za nowe „życie zastawkowe”
Omnia mea me cum porto

6.08-3.9.2002